wtorek, 24 kwietnia 2012

Brak slów...

Jak to mozliwe zeby było tak trudno prace dostać? Znam b.dobrze dwa jezyki obce(niemiecki i angielski) oraz podstawy trzeciego(holenderski). Pracowalem zarówno jako pracownik umysłowy co fizyczny. Mam doświadczenie w pracach biurowych(min jako zastępca kierownika, a raczej jego prawa ręka), do tego znam rysunek techniczny, mam doświadczenie w pracy na magazynie, nie nadużywam alkoholu, jestem punktualny...Do tego potrafię spawać zarowno elektordą jak i MAGiem i TIGiem(jednym lepiej innym gorzej ale umiem;]) do tego cięcie palkinikem acetylenowo-tlenowym. Potrafię podzielic prace miedzy ludzi których dostaję-niekt nie zapie...nicza a kierownictwo jest zadowolone z postępów. Szybko odnajduje się w nowej sytuacji, mam prawo jazdy. Znam sie nieco na budowie dróg, wiaduktów i tego typu rzeczy. Nie mam lęku wysokosci. Pracowałem zarówno jako dekarz, ślusarz, spawacz, kontroler jakości, tłumacz, ogrodnik, kierowca, budowlaniec jak i...wiele innych rzeczy. Ba! nawet okna i drzwi wstawialem...
i co? No nie ma pracy... Dziękuje Ci Polsko za stwarzanie mozliwości.

PS wiekszość doświadczenia uzyskalem pracując za granicą bo w mojej Ojczyźnie nie ma na to możliwości wiec jeszcze raz powiem- DZIĘKUJE CI POLSKO!

piątek, 20 kwietnia 2012

WANTED - poszukiwany/ poszukiwana

Cóż niestety doszlo do tego ze trzeba było sprzedać Galanta. Nie tyle ze chciałem ale musiałem bo sytuacja finansowa rodziny stawała się coraz bardziej niepokojąca a pracy nie było widac.
Jedynym plusem sutyacji jest to ze wyszedłem chwilowo na prostą i troszkę mi jeszcze zostało w zapasie.

Ale cala sytuacja ma tez inna pozytywna, ekscytującą stronę. Mianowicie czas rozglądać się za następca za EA0. Mam kilka faworytów w ramach cenowych na jakie mnie bedzie stac. Szukam czegos w granicach 7 000zł. Musi to bys samochód takiej wielkosci zeby pomieścił moja rodzinkę. Wiec w grę wchodzą kombiaki ewentualnie liftbacki. Hatchbacki odpadaja z powodu baardzo ograniczonego bagaznika, do którego muszą zapakować wózeczek dla małego i do tego jakieś torby w razie wyjazdu do mojej rodziny na sląsk. Sedany czy jak kto woli limyzyny odpadają ze względu na niepraktyczność przy zaladunku. Zdaje sobie oczywiście sprawę z tego ze za taka kwote nic "porzadnego" nie kupię no ale jakoś trzeba połaczyć koniecznośc posiadania samochodu i pomieszczenia wszystkiego i wszystkich.
Oczywiście Galant tez jest jednym z potencjalnych kandydatów. Jego wadą jest to że Galanta juz miałem, co prawda dwu-litrowego a nie V-kę, ale jestem ciekaw tez innych samochodów. Kolejna wada-cena. Za taką kwote bedzie naprawdę trudno kupic gala w stanie do jazdy przez pół polski wiec nie wiem czy ma sens pakowac się znowu do tej samej rzeki.
Innym kandydatem jest Opel Vectra B po lifcie. W cenie jaka mogę wydac na auto jest dośc wielki wybór. Kolejna zaleta to ze czesci sa tanie, jeździ ich trochę po ulicach a konsrukcja silnika nie jest jakos strasznie nowoczesna. Wadami sa typowe dla opla bolączki-zawieszenie i rdza. Mimo to uważam ze to ciekawa propozycja.
Następne auto jakie mnie interesuje to peugeot 406 po lifcie. Samochód przedni pas ma w stylu galanta to jest niewątpliwie jego wielka zaleta, przynajmniej jak dla mnie. Wnętrze ma duzo nowszy dizajn w porównaniu z Galem(przynajmniej takie jest moje subiektywne odczucie). Samochód ogólnie chwalony, nie występuja w nim jakies powazniejsze usterki. Oczywiście jak kazdy samochód ma swoje wady. Głowna to chyba taka ze jest to samochod na "F" (Fiat, Ford i Francuskie;) ). Ja jednak z dystansem podchodze do tego typu stereotypów. Mówi się że japońskie samochody sa bezawaryjne a jak sie sam przekonalem na podstawie mojego Gala wcale tak nie jest. Oczywiście wiele do rzeczy ma sposób uzytkowania no ale tak mozna kazdy samochod zajeździć. Może miałem pecha? Nie wiem. Faktem jest ze japońce tez się psuja wiec dlaczego do cholery francuzy, fiaty i fordy by nie mogly? Wracając do Peugeota. Za taka cene można juz cos znaleść. I opinie zarówno uzytkowników jak i wyniki testów redakcyjnych są raczej pozytywne. Co prawda stan nie powala na kolana ale tak jak juz pisałem zdaję sobie z tego sprawę.
Bedąc juz przy "F-amochodach" rozważam też zakup Fiata Marea Weekend. Tak wiem i jestem pełni świadom ze to fiat:) ale podobnie jak 406tka samochód dość dobrze znosi uplyw czasu i nadal może się podobac. Kilku moich znajomych ma ten model(mówię tutaj o wszystich pochodnych marei czyli równiez o bravo i brava) i jakoś nikt nie narzeka. Jeden znajomy nawet bravem JTD śmiga do austrii co tydzień wiec robi około 1500km tygodniowo. Jak za taka cene mozna zlapac cos nawet fajnie wyposazonego. Samochód jest wygodny i także dość rzadki na polskich drogach.
Ostatnim samochodem na F jest Ford Focus MK1. Wprawdzie w takiej cenie jest mały wybor ale ze to samochód ciekawy jak dla mnie. Swego czasu zbierał wiele pochwał, zdobył nawet tytuł samochodu roku. Występujace usterki mozna w miare tanio naprawić a  dostęp czesci zamiennych jest praktycznie nieograniczony. Ciekawa propozycja wg mnie.
Na koniec powrócę do samochodów japońskich. Pewien ktos polecił mi Nissana Primere modele P10/P11. Samochód trafiający w pełni w mój motoryzacyjny gust jeśli chodzi o dizajn zewnętrzny. Nie wiem dlaczego ale podobaja mi sie japońce z lat 90tych:) gorzej z wnętrzem. Tu wolal bym zeby wyglądało nieco bardziej nowoczesnie(do samo dotyczy galanta po lifcie) no ale cóż. Trzeba sie liczyć z tym ze, tak jak pisalem, to lata 90 a wtedy taka byla moda:) Zaleta nissana jest też łańcuszek w silniku wiec jednostka nie do zdarcia. No i ceny. W miare przystępne. Wada natomiast jest tył wersji kombi-okropny dlatego jesli promera to tylko liftback!
A i jeszcze jedno mi sie przypomnialo-Volvo V40. Cenowo mieszczące się jak najbardziej w budżecie. Wyposazenie przyzwoite i skandynawskie wnętrze które tez nie wpada w mój gust idealnie ale jako ze jestem człowiekiem oryginalnym i indywidualistą, prezentuje się co najmniej ciekawie i nietuzinkowo.

Co sadzicie o moich propozycjach? Moze ktoś ma jeszcze jakies ciekawe propozycje? Moje wymagania to glównie miejsce na 2 dorosłych +mały dzieciak z wózeczkiem i innymi akcesoriami, cena do około 7000PLN, klima(niekoniecznie automatyczna ale zeby mozna bylo schłopdzić samochód w czasie dłuższych podróży z dzieciakiem) no i zeby nie było królem awaryjności:). Mniej wazne kryteria to rocznik najlepiej 97<, może być LPG ale nie jest to strasznie konieczne bo i tak glównie po miescie jeżdże. To chyba tyle. Jak mi sie coś przypomni to napisze/dopiszę.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rodzinna podróż przez pół Polski

Tak wiec po długiej nieobecności, spowodowanej poszukiwaniem pracy i totalnym brakiem głowy do pisania powracam. Choć pracy, oficjalnie, nadal nie ma ale powoli się zaczyna coś dziać i jest plan rezerwowy, który koi moje nadszarpane nerwy. Sytuacja powoli była na tyle krytyczna że nosiłem się z myślą sprzedania Gala. Tak tez by sie pewnie stało gdybym dostał propozycję zgodną z moimi oczekiwaniami. Ale zamiana na Merca E200 z LPG w stanie bardzo budzącym niechęć do sprzedającego czy na Forda Probe z 94 roku, który ma się nijak do mojej sytuacji rodzinnej(czyt. miejsce dla małego, głównie chodzi o bagażnik), skutecznie odpędziła mnie od tych nieczystych myśli. Licytacja doszła do ceny około 3000zł wiec to też za mało. Po aukcji zgłosił się koleś, który powiedział że ma do wydania 6-6,5 kPLNów i chce za to kupić gala w stanie, do którego by nie musiał nic włożyć. Wyjaśniłem mu ze za taką cenę nie znajdzie samochodu spełniającego jego oczekiwania, bo nawet za niemca musiałby dołożyć cale tzw. koszty rejestracji. Transakcja nie doszła do skutku. Ale poleciłem się jak by jednak się zdecydował, niekoniecznie jako na sprzedającego ale również jako doradcy w kwestii galanta. Tak więc samochód zostaje. Po świętach dostał porządną porcję polerowania i woskowania. Efekt jest na tyle zadowalający ze nawet po kilku deszczowych nocach cały bród sobie spływa z lakieru:) zostają tylko ślady na dachu ale taki to już urok prostego dachu...
To tyle wstępu. Przechodzimy do właściwego tematu-podróży Mazowsze(Płock)-Śląsk(Racibórz). Moja mama zaprosiła nas na święta wiec z powodu braku zajęcia (brak pracy) pojechaliśmy już tydzień przed świętami. Już zanim wyjechaliśmy z Płocka, kolejny raz bardzo pokochałem EA2W. Tak mówię o bagażniku. Ja i moja Ewelina zapakowaliśmy się do jednej torby średniej wielkości. Najmniejszy pasażer, czyli 5-cio miesięczny Dominik potrzebował nieco więcej miejsca. Wózeczek(uniwersalny dół+gondola) dość pokaźnych rozmiarów, który dostaliśmy za free od ludzi z Holandii (Holendrów, nie Polaków), wiec nie ma co wybrzydzać, do tego łóżeczko(turystyczne, z powodu tego, że wiedzieliśmy z Eve, że będziemy podróżować), materac i  wielka torba typu "Auchan" z zabawkami, matami i innymi rzeczami rozrywkowymi dla małego. Do tego jedna torba z ubrankami, półtorej paczki pieluszek i jedna torba z kosmetykami lekami, butelkami i jedzeniem-to tez wszystko dla Dominika. Dodatkowo dodam ze mam LPG więc jeszcze opona(która stoi na pionowo za lewym nadkolem). Bagażnik wyładowany po dach ale nic nie trzeba było wkładać do samochodu (przedział pasażerki).
Poniedziałek, 2 kwietnia, mały robi pobudkę o 6 rano, jak uroczo:) No nic, spakowane dzień wcześniej torby zanosimy do samochodu. Cześć już poprzedniego wieczora zapakowałem, żeby nie robić rano 15 kursów 2-gie piętro-samochód. Jemy śniadanie, zwijamy łóżeczko, kawka, myjemy naczynia i klucz w drzwiach się obraca. Małego pakuję na tylne siedzenie, po stronie pasażera, gdyż tak wygodniej dla Eweliny. Ona sama siada za mną. Zrobiliśmy może 7-8km miastem i Dominik zasypia. Obudził się dopiero za Łodzią czyli jakieś 120km dalej. Robimy więc przerwę na toaletę i papieroska. Trochę nogi rozprostować i jedziemy dalej. Następny przystanek kilkadziesiąt km dalej za odcinkiem A1 na Statoil'u. Dolewanie gazu, toaleta, przewijanie małego i dalej w drogę. Kolejna pobudka przed Częstochową, kolejne 160km zleciały. Mały cały czas śpi albo patrzy przez okno. Dojeżdżamy do Raciborza, Dominik znowu domaga się jedzenia. Ostatnia przerwa jakieś 25km od rodzinnego domu. Cała podroż, około 410km, trwała coś ponad 6h. Długo gdyż zwykle udaje mi się zmieścić w 5h no ale tym razem jechałem powoli, tzn do 110km/h no i były przerwy spowodowane siłą wyższą.
Dobre jest to, że synek śpi w samochodzie i nie marudzi bez powodu.
Powrót był już o wiele gorszy. Nie dość, że kilka dni przed powrotem do Płocka zaczął się budzić o 3 w nocy z ochotą do zabawy to w czasie podróży powrotnej też nie był zbyt chętny na sen. Z całej drogi do domu przespał może ze 120km. Wróciliśmy do domu 10 kwietnia.
Co mnie bardzo zaskoczyło? Spalanie:) udało mi się zejść poniżej 10l LPG/100km. I wcale nie wlokłem sie za jakimś tirem. Co prawda większość trasy była pokonywana za miastem ale myślę że jakieś 20% to teren zabudowany. Do tego dochodzi fakt, ze na DK1 występują światła, na których trzeba się zatrzymywać(a później znowu rozpędzać) i wioski, w których obowiązują ograniczenia prędkości(sporo radarów oraz częste wizyty suszarkowych misiaków ), po których też się trzeba rozpędzać. No i jeszcze najgorsza przeszkoda na całej trasie czyli Łódź, która bardzo często jest zakorkowana, może nie tak jak stolica ale jednak często się stoi. Do tego dochodzi fakt ze klima była włączona gdyż słoneczko skutecznie nagrzewało wnętrze. 2 i 1/2 osoby + cały bagażnik ekwipunku też raczej nie można uznać za argument sprzyjający spalaniu. Dodatkowo dowiedziałem się, że moja sonda lambda działa baaaaaardzo powoli. Cóż, przynajmniej wiem co jest powodem nadmiernego apetytu na paliwo.